[ Z racji tego, iż jam jest Kirkor i muszę się nauczyc w trybie natychmiastowym jego kwestii, wypowiedzi królewicza są prawie oryginalne xD prawie Zapraszam do lektury :)]
Kirkor: <wchodzi zalany w trupa, mowi bełkotając> Tak z boga imieniem, proszę wybaczyc, ale nad strumieniem, mostek nad moim zalamal sie kołem, szukam schronienia.
Wdowa: <do córek> co on pierdoli? Wyrzucic go na dwór. <do Kirkora> u nas miejsca nie ma, by ugościc.
Kirkor: <dalej bełkotając> Przed tą chatką słyszałem dźwięki luten... czy to córki wasze grywają na lutni?
Balladyna: <do matki> nacpany, nie ma co. <do Kirkora> nikt nie grał. Przydałby się panu odpoczynek, skoro słyszy pan coś, czego nie ma. <chichocze dyskretnie>
Kirkor: Odpocząc, kiedy dzwięki takie cudne? Słyszę, dziwice wasze są to pieśni? Słyszę śpiewanie.
Alina: Ja też po winie różne rzeczy słyszę.
Kirkor: Ach! Jakże mi nudne wspomnienie zamku pustego!
Alina i Balladyna: Zamku?!
Kirkor: <zirytowany> A czego TereFere? <kontynuuje swoją kwestię> Z jakich kadzideł ta woń się rozlała...?
Alina: <dyskretnie> Matka, zgaś tego peta.
Kirkor: <nie usłyszawszy wtrącenia dziewczyny> To z pewna wasze wieńce uroszone łzami wieczora dają takie wonie?
Balladyna: jakie znów wieńce? Otrzeźwiej głąbie.
Sługa: Panie, koło naprawione.
Alina, Wdowa i Balladyna: <westchnienie ulgi> Kirkor: Wyprząc z dyszla konie, ja tu zostanę.
Wdowa: <z niedowierzaniem do córek> Pojebało?
Kirkor: <do siebie> prawdę wywróżyłeś pustelniku stary... gdzie okiewnkami dwie różyczki błysną... gdzie dach słomiany...
Alina: Będą z niego problemy... bełkocze coś od rzeczy.
Kirkor: <do Wdowy w euforii> Słuchajcie matko! Na świat wyjechałem szukac ubogiej I cnotliwej żony
Wdowa: <do córek> jak coś to wy zajęte...
Kirkor: Dalej nie jadę, bo tu napotkałem.
Wdowa: <chichocząc> och, ależ ja stara już... gdzie do takiego królewicza!
Kirkor: <patrzy się na nią jak na debila, ale kontunuuje wypowiedź> Cudowne bóstwa! O! Gdybym miał dwa trony!
Wdowa: oj tam, w jednym się zmieszczę. Może przytyło mi się ostatnio, ale jeszcze się zmieszczę. Poza tym w te klocki jeszcze jestem dobra... nawet lepsza od niektórych młodych... <puszcza oczko do królewicza uśmiechając się zalotnie, po czym podchodzi do młodzienca, patrząc w jeden punkt poniżej pasa>
Kirkor: <odsuwa się na bezpieczną odległosc> Odejdz, wiedzmo! <do córek> Ach! Powiem raczej,gdybym miał dwa serca! Dwoma sercami o dwie córki proszę Ale bóg tylko jedną wziąc pozwala...
Wdowa: <korzysta z nieuwagi królewicza podchodząc od tyłu>
Kirkor: ...I do ślubnego prowadzic kobierca. Ej kobieto! Precz z tymi łapami! <odskakuje od obmacującej go staruszki>
Wdowa: och, nie broń się tak...
Kirkor: Precz, siło niewyżyta. <zwraca się do córek> Więc trzeba wybrac... czemuż to losu fala rozbiła serce mojew o dwie skały? Ach, czemu oczy pierwiej nie wybrały I nie powiodły czucia? Dziś nie umiem wybrac.
Wdowa: To ja cię pociesze.
Kirkor: <postukał się palcem w czoło> Proszę o rękę jednej z córek... może słyszałaś kiedyś o hrabi Kirkorze, co ma ogromny zamek...
Wdowa: Ogromne łoże...
Kirkor: ...cztery wieże, złocisty powóz, konie...
Wdowa: Konia.
Kirkor: ...konie I rycerze na swych usługach? Otóż Kirkor to ja. Proszę o jedną z córek.
Wdowa: Zajęte obie, ale ja jestem wolna... I spełnie każdą twą zachciankę, panie.
Balladyna: <cicho, by matka nie dosłyszała> My wolne jesteśmy. Zwłaszcza ja...
Kirkor: Czy starsza?
Balladyna: Och, tak.
Alina: Ja też panie. I umiem co nieco... <uśmiechnęła się tejemniczo>
Kirkor: Jaki wybór trudny! Starsza jak śniegi- u tej warkocz cudny!
Wdowa: Ja też mam warkocz. <pokazuje warkocz zapleciony z kilku siwych włosów>
Kirkor: <do siebie> OMG. <mowi dalej do córek> Niby listkami przyodziana. Ta z alabastrów- a ta zaś różana. Ta ma pod rzęsą węgle- ta fijołki.
Alina: <znudzona> Człowieku, skoncz.
Kirkor: ...A ta zaś jako noc biała nad rankiem Więc jednej męzem-drugiej byc kochankiem
Wdowa: Och tak, to ja mogę byc tą drugą <patrzy zawistnie na córki. Szepcze> On jest mój!
Kirkor: <nie zwracając uwagi na wdowę> Więc obie kochac, a jedną zaślubic? Lecz którą kochac?
Wdowa: Mnie.
Kirkor: ... którą tylko lubic? Niech się przynajmniej z ust różanych dowiem, która mnie kocha? <do córek> Moje smukłe łanie, czy mnie kochacie?
Wdowa: Pewnie kochanieńki.
Kirkor: <do Aliny> A ty różo biała?
Alina: Kocham.
Kirkor: Obydwie kochają... Któraż z was dziewice..
Wdowa: Dziewice, jasne...
Kirkor: ...będzie mię więcej kochała po ślubie? Jak będzie kochac?
Alina: <pod nosem> długo I namiętnie... Kirkor: ...lubic co ja lubię? Jak mi rozchmurzac gniewu nawałnice?
Balladyna: ja zaspokoję wszelkie twe potrzeby lepiej niż matka.
Kirkor: A ty młodsza dziewo, co mi przyrzekasz?
Alina: Będę lepsza niż one dwie razem wzięte.
Kirkor: Ach, nie wiem, której oddac rękę lewą jako szwagierce, a ktorej z pierscionkiem. O! gdybym ujrzał tę gwiazdę przedsterną, co wiodła króle do dzieciątka żłobu!
Wdowa: przywiodłaby cie do mnie...
Kirkor: Którą odrzucic?której byc małzonkiem? Obie kochają, więc niesprawiedliwośc poniesie jedna, jeśli wezmę drugą w obojgu jedna prostota I tkliwośc. W obojgu miłosc jednaką zasługą Którą mam wybrac?
Alina: <poszerzając dekold spogląda na hrabiego>
Kirkor: O! jakąż tajemną rozkoszą serce napełnia... o! Miła!
Balladyna: < podciąga spódnice, pokazując długie, piękne nogi>
Kirkor: Jużem był wybrał I znów mi w puklerzu dwa serca biją...
<Siostry spoglądają na siebie z nienawiścią>
Kirkor: Oślepionego chyba losu ręce wskażą mi zonę...
|