Ogłoszenie

Prace nad zmianą domeny ruszyły.

Cytat na Grudzień

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa. - Paulo Coelho, "Czarownica z Portobello"

#1 2009-10-17 16:13:01

Aire

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/moderator_505.png

11186258
Skąd: ok. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-06-02
Posty: 530
Punktów :   
WWW

Wyzwanie nr. 4 Akejszon vs. Piru

[Kolejnośc jak zwykle przypadkowa]

Praca nr. 1


Zespół – można powiedzieć druga rodzina... Moja druga rodzina. Często znająca mnie lepiej niż ja sama. Każdy z nas ma swój wyjątkowy charakter, każdy ma swój styl, światopogląd. Nasza piątka – jedyna w swoim rodzaju.
   Inspiration – nasz rockowy, czteroletni zespół. Wydaliśmy dwie płyty. Obecnie jesteśmy w trasie promującą tę najnowszą. Szalona grupa, paczka znająca się od ośmiu lat – Aimo, Erno, Mikka, Toni i ja. Nie powiem, że źle się czuję, jako jedyna dziewczyna w kapeli, jestem takim rodzynkiem w dodatku na wokalu. Dobrze mi z tym.
   Właśnie jechaliśmy tourbusem. Chłopcy odsypiali jeszcze poprzedni koncert w Lapperanta, a ja z nudów skrobałam w zeszycie jakiś anglojęzyczny tekst. Otworzyłam okno w busie, bo niestety klimatyzacja wysiadła, a początek lata nie służy podróżom z czteroma facetami na tak małej powierzchni. Liczyłam w głowie sekundy by zająć sobie jakoś czas. Nudziłam się i to ewidentnie. Mogłam obudzić któregoś z chłopaków, ale tak smacznie spali... Toni trzymał głowę na kolanach Aimo, a ten rękę na jego kroczu. Zjawiskowy widok, jeszcze te rozwiane długie blond włosy Toniego, ach. Mikka i Erno zwyczajnie spali przytulając się do siebie. Do tego widoku akurat jestem już przyzwyczajona, po tylu latach razem... Wracając jednak do moich nudów. Zdecydowałam się na złośliwe zajęcie. Chwyciłam za marker oraz kosmetyczkę i przyprawiłam muzykom różniaste wzorki na twarzy i inne tego typu bajery. Wiedziałam, że nie puszczą mi tego płazem, ale cóż, nuda silniejsza od myślenia przyszłościowego, czyli mojego dalszego życia i chodzenia po ziemi fińskiej bez żadnych uszkodzeń. Wyciągnęłam aparat fotograficzny (musiałam mieć jakąś pamiątkę po mym cudownym dziele) i zrobiłam kilka zdjęć. Na moje nieszczęść flasz aparatu obudził moją smacznie śpiącą kapelę.
   Toni otworzył oczy, jako pierwszy, zawsze spał czujnie. Jednym ruchem dłoni strzepnął rękę Aimo ze swojego krocza, następnie spojrzał na twarz perkusisty i wyraźnie przestraszony spadł z jego kolan na podłogę. Zaczęłam chichotać. Toni (nasz gitarzysta) rozejrzał się po reszcie, a po chwili ruszył po malutkie lusterko, w którym się przyjrzał i ruszył w moim kierunku. Reszta patrzyła po sobie i po mnie z niemałą chęcią zemsty, co jak wiadomo nie wróżyło mi zbyt dobrze. Jednak mimo ich min nie potrafiłam przestać chichotać. Chłopak podchodził, co raz bliżej i bliżej, ale i to nie pogorszyło mojego wyśmienitego humoru.
- Sirkku! Co ty odwalasz do cholery?! – krzyknął Toni.
- Hm? Słucham cię kochany. – Zacisnęłam wargi by nie wybuchnąć mu śmiechem w twarz.
- Pytam, co odwalasz?!
- Jak to co? Siedzę i się nudzę – odparłam chichocząc.
- Cóż zauważyłem, ale co ma znaczyć to coś na mojej... Na naszych twarzach – rozejrzał się po tourbusie – co to ma znaczyć?! A jeśli rzuci się na mnie jakaś wysypka?! – krzyknął. – Przecież mamy dzisiaj koncert. Och, fanki będą wniebowzięte – warknął przewracając oczami.
- Och tak blond królewno twoja cera jest tutaj najważniejsza, aj chłopaki ratujcie naszego bożyszcza nastolatek – zawyłam ze śmiechu. Reszta prócz owej blond królewny poszła w moje ślady, zapominając o moim pomysłowym sposobie na nudę.
- Toni, zmyj to szybko i nawilż twarz kremem! Jeszcze pryszcz ci wyskoczy – zachichotał Erno przecierając łzawe od śmiechu oczy.
- O tak, bo jeszcze jakaś fanka się ciebie przestraszy – dorzucił Aimo.
- A zamknijcie się, skoro nie zależy wam na czymś – poruszył brwiami, na co natychmiastowo zareagowałam ostentacyjnym przewrotem oczami – no wiecie.
- Toni, ty erotomanie! – warknęłam.
- Oj Sirkku... Każdy ma jakieś potrzeby – wtrącił Mikka puszczając mi oczko.
Nic więcej nie powiedziałam. Pragnęłam by ta droga już się skończyłam. Wiedziałam, iż dłuższe przebywanie z facetami niewyżytymi w wiadomy sposób nie skończy się dla mojej psychiki zbyt dobrze. Po kilku minutach jak na moje życzenie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy i każde z nas bez słowa udało się do wyznaczonych pokoi.
   Minęło trochę czasu, mieliśmy dwie godziny do koncertu. Zaczęły się przygotowania, które nie mogły obyć się bez różnorodnych wygłupów. Planowałam przez ten czas nie wchodzić do pokojów chłopaków, bo znam ich i ich pomysłowość, lecz jak na złość któryś zwinął mój kuferek z drobiazgami. Cóż, musiałam przejść się po pokojach, by znaleźć mą zgubę. Pierwszy pokój, jaki postanowiłam przeszukać należał do Mikki i Aimo. W skrócie mówiąc – do dwóch przygłupów, ale jak na razie zostawię ich inteligencję w spokoju.
   Bez pukania weszłam do środka. Miałam świadomość tego, że takie wtargnięcie może źle skończyć się dla mojej psychiki, ale cóż... Niepierwszy i nieostatni raz. Po przekroczeniu progu pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to, to jak Aimo dusi Mikkę moją ukochaną obrożą. Biedny basista poznał smak zapięcia o dwie dziurki za ciasno. Powinnam go ratować, ale zamiast tego dosłownie pokładałam się ze śmiechu. Widok siedzącego Aimo na basiście przyprawiał mnie o łzy. Gdybym ich nie znała uznałabym to za gwałt, cóż są niewyżyci, ale chyba nie do tego stopnia...
   Mikka robił się coraz bardziej fioletowy. Zrobiło mi się go szkoda, a po za tym nie chciałam stracić basisty i przyjaciela w jednym. Zepchnęłam Aimo z brzucha chłopaka i usiadłam na jego miejscu uwalniając jego szyję z mojej obroży, która po chwili założyłam na siebie.
- Aniele mój, miłości moja! Wybawicielko! – krzyknął wdzięcznie patrząc mi w oczy
- A tobie przez to niedotlenienie już kompletnie na mózg padło? – Uniosłam jedną brew wpatrując się w jego twarz.
- Tak, tak zapewne. – Z diabelskim uśmieszkiem położył dłoń na moim udzie lekko wbijając w nie palce. Wytrzeszczyłam oczy i szybko strzepnęłam jego dłoń. Natychmiastowo podniosłam z niego moje cztery litery i poprawiłam czarne bojówki.
- Jesteś niewyżyty – prychnęłam odwracając się do niego tyłem, nie miałam pojęcia, że to może mnie pokarać.
- O tak jestem, jestem mrrau – szepnął, a ja poczułam jak klepnął mnie w tyłek. Jęknęłam, nie spodziewałam się tego... Nie po nim. Odwróciłam się natychmiastowo wrzeszcząc:
- Mikka, ty idioto, erotomanie, zboczeńcu! – Zaczęłam popychać go w nerwach, co najwyraźniej go bawiło. Nagle poczułam jak napierając na niego już przestałam być w pozycji stojącej. Leżałam na nim... Na łóżku.
- Och maleńka szybka jesteś, a udawałaś taką niedostępną – powiedział chichocząc, a ja poczułam jak pieką mnie policzki.
- A zamknij się! – warknęłam i odwróciłam wzrok, który wpadł na leżącego ze śmiechu Aimo, co przyprawiło moje policzki o dodatkowa porcję rumieńców.
- Sirkku i kto tu jest niewyżyty! – krzyknął ledwo wypowiadając słowa od śmiechu.
- Aimo daruj sobie – mruknęłam i z nieciekawą miną zeszłam, z Mikki i wyszłam z pokoju tych zboczuchów, ach jak ja ich kocham.
Z nieciekawą miną wparowałam do mojego pokoju całkowicie zapominając o moim kuferku. Najważniejsze, że miałam na sobie obroże, to mi wystarczało. Na rękach miałam po małym karwaszu, więc źle nie było.
   Czas poprzedzający koncert przesiedziałam w swoim pokoju, nie miałam ochoty widzieć przed koncertem swoich przyjaciół, którzy zapewne cały czas robiliby sobie ze mnie żarty. Niby ich za to kocham, ale... Chwilami mnie to denerwuje, tak jak na przykład teraz, gdy akurat mam ten kochany PMS i gdy spotkają mnie ich wygłupy, które w efekcie mnie rozdrażnią, po prostu nie mam ochoty z nikim gadać.
   W końcu nadszedł czas na koncert, zagraliśmy piosenki z naszej najnowszej płyty „My imagination”, jak i również z poprzedniej. Koncert, jak koncert – jak zwykle udany, jak zawsze wszyscy się wyszaleliśmy. Dajemy w to całe nasze serce, bo kochamy to, co robimy. To jest naszą pasją, spełnionym marzeniem. Jeden dzień, zakończony naszym koncertem, jeden dzień – taki jak wszystkie jednak tak jak wszystkie wyjątkowy i niezwykły.



Praca nr. 2


Dzień zaczął się dla mnie o siódmej rano, kiedy obśliniony pysk Purchawki złożył czuły pocałunek na mojej twarzy. Skończywszy rzucać klątwy na mało pojemny psi pęcherz, sprawdziłem, czy przypadkiem nie obudziłem tym niewielkiej postaci zakutanej w kołdrę, która jednak nadal cicho pochrapywała. Sam zwlokłem się z łóżka, by ulżyć nieco Purchawce i wypuścić ją do ogrodu, niech się cieszy psina. Szybko zamknąłem z powrotem drzwi od tarasu, przez które wpadało zimne powietrze. Bokserki jednak nie są najbardziej optymalnym strojem na jesień.
Jeszcze trochę zaspany, przeciągnąłem się i ziewnąłem. W końcu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, usiadłem na brzegu łóżka. To zabawne, jak bardzo w ciągu miesiąca nieobecności własny dom może stać się obcy. Chociaż skłamałbym, gdybym powiedział, że nieprzyjemnie było wreszcie zasnąć we własnym łóżku, zostać obudzonym przez własnego psa i cieszyć się towarzystwem własnego chłopaka. Uśmiechnąłem się na myśl wczorajszego powitania z Alanem…
Wciągnąłem na siebie jakieś ubranie i ruszyłem w stronę kuchni, bo miałem już wrażenie, że mój żołądek strawi sam siebie. Racząc się skromnym posiłkiem, kląłem w myślach na całą trasę koncertową, która nieźle mnie wyżuła. Miałem wrażenie, że przez ostatni miesiąc ani razu nie usiadłem sobie tak po prostu, tylko cały czas musiałem się gdzieś spieszyć. Jeśli akurat nie graliśmy, to mieliśmy spotkanie z fanami albo wywiad w jakimś programie, albo pozowaliśmy do zdjęć. Po prostu zawrót głowy.
Nie siedziałem sam strasznie długo, aż zwaliła się reszta. Skąd oni brali tyle energii? Gdyby nie Purchawka, nie zwlókłbym się z łóżka do południa, a oni musieli jeszcze do mnie dojechać, więc pewnie wstali wcześniej niż ja. Porąbani idioci…
- Iskierko, gdzie twój legendarny glamour?- zapytał Tofik. Był już całkiem odstrzelony, jakbyśmy mieli zaczynać koncert za 10 minut, a nie 10 godzin. W porównaniu z nim wypadałem rzeczywiście niechlujnie. Jednak nie było się czemu dziwić- nie zdążyłem nawet wziąć prysznica, a co dopiero robić makijaż.
- Został w innych spodniach- mruknąłem.
Reszta chłopców zajęła się sobą. Krzątając się mojej kuchni, nie wyglądali na żaden rockowy zespół. Tylko Tofik, nasz klawiszowiec, wyglądał jak prawdziwy glam rockowiec z dawnych lat. Miał nawet ten rodzaj włosów, które widzi się tylko na fotografiach z lat 70.
- Taki kefir jest tylko w domu- wymruczał rozmarzony Ricco, popijając z kubka. Przyjrzałem mu się lepiej. Był z rodzaju misiowatych grubasków i widać było po nim, że lubi jedzenie. Problem w tym, że lubił także wiele innych rzeczy. Jednak, na szczęście, nie wyglądało na to, żeby ostatnio coś brał.
Looney z pasją w oczach mruczał pod nosem jakąś melodię. Potrząsał przy tym szaleńczo kanapką, z której wykapywał keczup. Zastanawiałem się, czy to właśnie tą melodię będą kiedyś śpiewały razem ze mną tysiące ludzi na stadionie.
I jeszcze ja. Jestem wokalistą i basistą. I na tym kończy się obiektywny opis.
Podczas przeżuwania kanapki zastanawiałem się, jak wypadnie koncert. Gramy już od dosyć dawna i chyba przestałem odczuwać tremę. Jednak dzisiejszy występ miał być inny. Wszyscy ludzie z mojego rodzinnego miasta mieli mieć możliwość przekonania się, jak bardzo się zmieniłem. Ciekawe, czy ktoś będzie w stanie rozpoznać we mnie tego kościstego pryszczatego chłopaka z kościelnego chóru. Uśmiechnąłem się na myśl szoku, jaki wywołam.
Z obmyślania mściwych planów wyrwały mnie dopiero drobne dłonie, które objęły mnie w pasie. Obróciłem się, by odnaleźć usta Alana. Jego twarz oblał rozkoszny pąsowy rumieniec, więc wtulił twarz w moją koszulę i stamtąd wybąkał jakieś słowa powitania dla chłopaków.
Reszta poranka upłynęła w sielskiej atmosferze przerwanej tylko krótkotrwałą histerią Tofika- Purchawka przeżuła mu cholewy kowbojek z krokodylej skóry. Dopiero koło południa wparowała do mojego domu nasza urocza menadżerka.
- Bierzcie dupy w troki, ślicznotki- zawołała.- Jest tyle niewygodnych pytań, które dziennikarze muszą wam zadać!
- Jeszcze tylko chwilę- poprosił Ricco.- X-meni się jeszcze nie skończyli.
Jednakże Angie nie dała się przekonać zgarnęła nas wszystkich do swojej magicznej furgonetki i zawiozła na jakieś spotkanie z prasą. Na dziennikarzach zrobił wrażenie tylko Tofik, nawet mimo swoich przeżutych kowbojek. Ja trochę przysypiałem, Tofik był za bardzo zajęty podziwianiem siebie, a Looney cały czas był pogrążony w swoim malutkim świecie riffów, więc tylko Ricco dzielnie starał się odpowiadać na pytania. Później przez jakiś czas podpisywaliśmy się w pamiętnikach niewyżytych nastolatek, aż niewiadomo kiedy nadszedł czas, by się zbierać.
Scena stała na lokalnym stadionie piłkarskim, który przywodził wspomnienia… Ile to razy na szkolnych zajęciach z piłki nożnej wypluwałem tutaj płuca? Ile to razy zostałem tutaj skopany przez Jasona McGeelana i jego bandę? Alan, widząc moje zamyślenie, pociągnął mnie za rękę do garderoby. Reszta chłopaków już się przebierała w stroje. Ricco wyglądał nawet normalnie w czarnej koszuli spodniach. Wokół Looney’ego skakał Tofik przybrany w cekiny i pióra. Sam Looney siedział, przytupując i pozwalał Tofikowi robić ze sobą wszystko, na co nawiedzony klawiszowiec wpadł. Na mnie czekał średnio ekscentryczny ubiór: proste czarne spodnie i ciemno-fioletowa marynarka z dwoma rzędami złotych guzików, całkiem stylowa muszę przyznać. Podejrzewałem, że załatwił ją dla mnie Alan, bo Tofik z pewnością wolałby jakiś lateksowy płaszcz. Z kuferka z kosmetykami wybrałem tylko neonowo-fiołkową szminkę, a fryzurę zostawiłem Alanowi. Ten właściwie niewiele zmienił. Z widoczną przyjemnością rozczesał długie pasma ciemnych włosów i tylko utrwalił lakierem, żeby na scenie nie zrobił się ze mnie rozczochrany strach na wróble. Z zadowoleniem przyjrzałem się sobie w lustrze. Prezentowałem się wcale nienajgorzej- nic obciachowego w stylu lat 70., ale też nie całkiem codzienne.
I znowu na scenę. Z przyjemnością powitałem znajomy szum krwi w uszach i głośne walenie serca: dumdum, dumdum. O ja naiwny, a już myślałem, że mi się to sprzykrzyło. Jak mógłby mi się znudzić ryk moich szalonych wyznawców, jak mógłbym przestać uwielbiać drganie basów, ubranie przylegające do spoconego ciała i wreszcie samo granie? Nic nie równa się z ekstatyczną przyjemnością wyjścia na scenę i przekonania się, że tysiące małych ludzików wznosi ku tobie swoje śliczne małe twarzyczki, tylko po to, byś dla nich zaśpiewał ich ukochany przebój. Cały kult, którym nas otaczali, mile łechtał moją próżność. Słyszałem setki wyznań miłości i czytałem tysiące zapewnień wierności. Oczami wyobraźni widziałem pokoje wytapetowane plakatami z naszymi twarzami i zastanawiałem się, ile nam brakuje do boga. Kiedy zaczną budować nam ołtarzyki i składać ofiary? I czy już tego nie robią? Czyż nie wycinają naszych zdjęć z gazet i wszystkich wzmianek o naszym zespole, nie kupują naszych płyt, koszulek z naszymi wizerunkami i nie śpiewają naszych piosenek?
Zaśmiałem się, jak na mój gust, trochę zbyt szaleńczo. Ucałowałem Alana, nie martwiąc się szminką. Poczułem, jak ktoś wciska mi w rękę gryf gitary i wyszedłem na scenę…


Living in a house of cards,
Waiting for it all to fall.

Offline

 

#2 2009-10-17 18:57:46

whyou.

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

Skąd: stąd.
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 280
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 4 Akejszon vs. Piru

Dochodzę do wniosku, iż przydałoby się na samej górze przypomnieć temat i warunki tematu. Bo zawsze zapominam i trzeba potem w postach sprawdzać.
No, ale już się biorę za ocenienie.

   Pomysł - 4
Powiem szczerze, że żaden nie był super. I również powiem szczerze, że prace nie były interesujące. Po prostu dobre. Dlatego daję po równo, bo żaden mnie nie zaskoczył, czy coś.
  Nr 1 - 2 pkt.
  Nr 2 - 2 pkt.

   Styl - 3
Nic nowego, czy zaskakującego. Ciężko podzielić mi punkty, ponieważ gdyby przynajmniej jedna praca wyróżniła się jakimś innym stylem, miałabym punkt odniesienia. Ale jest normalnie, ładnie.
  Nr 1 - 1,5 pkt.
  Nr 2 - 1,5 pkt.

   Poprawność - 4
O, kurcze. Praca numer dwa stokroć lepsza pod względem stylu, choć i tam odnalazłam trochę błędów stylistycznych, jak i interpunkcyjnych. Mimo to dużo lepiej napisana.
  Nr 1 - 0,5 pkt.
  Nr 2 - 3,5 pkt.

   Realizacja tematu - 4
Chyba każdy dobrze się wywiązał z realizowanego tematu. Trochę zdziwiłam się, że oby dwie prace były akurat dniem przed koncertem, ale to w zasadzie było do przewidzenia xD
  Nr 1 - 2 pkt.
  Nr 2 - 2 pkt.

   Ogólne wrażenie - 5
Przeraziły mnie błędy w pierwszym tekście. I to nie na żarty, dlatego praca druga otrzyma więcej punktów.
  Nr 1 - 2 pkt.
  Nr 2 - 3 pkt.

Przyznam, że miałabym ogromne problemy z tym tematem. Coś, kompletnie nie w moim stylu.

   Łącznie - 20
Nr 1 - 8
Nr 2 - 12

.


. książka powinna być ciężka, bo w niej jest przecież cały świat .

! najbardziej niewdzięczny cham, jakiego znam, to ja sam !

Offline

 

#3 2009-10-18 11:54:12

vivian

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/user_176.gif

739309
Skąd: Przemyśl
Zarejestrowany: 2009-08-10
Posty: 456
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 4 Akejszon vs. Piru

Pomysł
Oba pomysły są dość ciekawe, ale bardziej przemawia do mnie z pierwszej pracy.
Praca nr 1-3
Praca nr 2-1

Styl
Praca nr 1-1,5
Praca nr 2-1,5

Poprawność
Praca nr 1-3
Praca nr 2-1

Realizacja tematu
Obie prace na temat. Pierwsza bardziej szczegółowo, druga zaś ogólnie.
Praca nr 1-2,5
Praca nr 2-1,5

Ogólne wrażenie
Lepsze wrażenie wywarła na mnie praca 1. Może ze względu, że nie miałam do czego jej porównać.
Praca nr 1-3
Praca nr 2-2

Łącznie
Praca nr 1-13
Praca nr 2-7


Utrzymaj jednak wiarę i zachowaj twarz
tyle mamy w sobie zła ile widzą inni
Zdobyć świata szczyt albo przeżyć jeden dzień
Zapamiętać sny i zrozumieć jeden z nich

Offline

 

#4 2009-10-18 16:27:39

whyou.

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

Skąd: stąd.
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 280
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 4 Akejszon vs. Piru

?! Twoja ocena chyba nie jest zbytnio bezstronna. Pierwsza praca pod względem poprawności lepsza? Wiem, że tak możesz uważać - przecież Polska jest wolnym krajem, ale... Nie wiem, gdzie Ty to zauważyłaś (bo do poprawności zalicza się wszelakie błędy ort. styl. int...)
Oczywiście nie chcę podważać Twojej oceny, ale coś mnie bardzo zaskoczyła. No i sądzę, że ocena powinna mieć uzasadnienie, a np. właśnie w tej poprawności jej nie masz, a z chęcią przeczytam dlaczego tak uważasz.

Nie, to nie jest czepianie się. Po prostu ciekawość.


. książka powinna być ciężka, bo w niej jest przecież cały świat .

! najbardziej niewdzięczny cham, jakiego znam, to ja sam !

Offline

 

#5 2009-10-18 16:38:01

Monima

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/user_176.gif

11450970
Skąd: Ciechanów
Zarejestrowany: 2009-10-10
Posty: 56
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 4 Akejszon vs. Piru

Pomysł – 4
Nr 1 - 3 pkt.
Nr 2 - 1 pkt.

Styl – 3
Nr 1 - 1,5 pkt.
Nr 2 - 1,5 pkt.

Poprawność – 4
Nr 1 - 2 pkt.
Nr 2 - 2 pkt.

Realizacja tematu – 4
Nr 1 - 2 pkt.
Nr 2 - 2 pkt.

Ogólne wrażenie – 5
Nr 1 – 3 pkt.
Nr 2 - 2 pkt.

Łącznie - 20
Nr 1 – 11,5
Nr 2 – 8.5


Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plHydrominum najlepszy kredyt konsolidacyjny Podnośniki koszowe Wrocław