Ogłoszenie

Prace nad zmianą domeny ruszyły.

Cytat na Grudzień

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa. - Paulo Coelho, "Czarownica z Portobello"

#1 2009-12-13 14:28:11

 Piru

http://matma4u.pl/style_images/1/folder_team_icons/jadmin.png

status 5856475
Call me!
Skąd: z Zadupia
Zarejestrowany: 2009-04-09
Posty: 1489
Punktów :   
WWW

[jed.] Miłości nie ma.

Miłości nie ma

   Pusty pokój z oknem na południowej, szarej ścianie, niepościelonym łóżkiem i w miarę jako-takim porządkiem na podłodze. Przesycone szarością nigdy niedoprane firanki pozwalały przypomnieć, że w domu nie ma kobiecej, matczynej ręki jak również i miłości. Zakurzona gitara stojąca w rogu przypominająca mi, że zagrałam na niej ostatni raz w dniu kiedy jeszcze wierzyłam w miłość, kiedy jedna osoba, którą jak sądziłam kochałam z wzajemnością, odwróciła się ode mnie, gdy najbardziej jej potrzebowałam. To było dwa lata temu, gdy straciłam niespodziewanie matkę, a moje życie stanęło w całkowitej rozsypce. Nieszczęśliwy wypadek samochodowy na autostradzie koło Warszawy. Dowiedziałam się o tym przez telefon od ojca, przez którego zginęła. Jechała na sprawę rozwodową do stolicy, bo... Bo on pozwolił jej odejść. Niby to była ich wspólna decyzja, ale przecież podobno przysięgali sobie, że będą ze sobą aż do śmierci. Mówili sobie „kocham cię”. Jakże te dwa słowa były puste, a raczej były, są i będą. Sztuczny świat zwracający uwagę jedynie na wygląd fizyczny, chwilowe obustronne porozumienie, a gdy nadejdzie jego brak i gdy trudno nawiązać rozmowę bez kłótni, nadchodzi postanowienie „czas się rozstać”. Czyli ludzie nie chcą walczyć o siebie, nawet nie chcą próbować... Czy to jest miłość? Zwątpienie w drugiego człowieka i odejście?
   Siedziałam na kasztanowym parapecie, opierając czoło o zimną szybę okna, przez które wyglądałam na świat z drugiego piętra mojej małej kamienicy. Grube krople deszczu uderzały w nie bezustannie. Ciemne szare chmury sprawiały, że życie wydało się jeszcze gorsze i ponure niż jest w rzeczywistości, a pustka w sercu zaczęła doskwierać jeszcze bardziej. Wtem jak na złość, zły los sprowadził na ulicę mojego byłego „chłopaka” z jego nową, lalkowatą dziewczyną. Jeszcze niedawno mówił, że łączy nas głęboka więź i tym podobne bezsensowne bzdury. Głupie zauroczenie zarzuciło mi na oczy klapki. Jaka ja byłam głupia. Zależało mu tylko na jednym, dlaczego wcześniej się tego nie domyśliłam? Jeszcze głupsze było to co zrobiłam, a mianowicie fakt, że mu uległam. Potem jeszcze kilka razy, a gdy w końcu osiągnął cel i się mną znudził postanowił mnie rzucić, potraktował mnie jak gumę do żucia – pobawił się, robił balony, a gdy straciłam smak wypluł na chodnik, w dodatku w najmniej odpowiednim dla mnie momencie, w tym o którym wspomniałam na początku... Szkoda, że tak późno poznałam jego podejście do mnie i do wszystkich innych dziewczyn. Tą z którą teraz przechadza się po wybrukowanej, starej ulicy zapewne też się pobawi, mówiąc jej słodkie słówka, tak łatwo rzucone przez niego na wiatr. Był moim pierwszym, jedynym. Naprawdę myślałam, że to coś poważnego. Jak łatwo człowiek jest w stanie się mylić...
   Po moim jasnym policzku popłynęła krystaliczna łza, czy płaczę przez chłopaka, który się mną pobawił? Nie, przez własną głupotę i łatwowierność w słodkie słówka. Szkoda, że nie miał kto mi pomóc przejrzeć na oczy, zdjąć z nich klapki sprowadzające na jego osobę. Odgarnęłam kosmyk moich kasztanowych włosów z twarzy, jak zwykle były niechlujnie ułożone, a łzę wytarłam rękawem mojego granatowego, grubego swetra. Potarłam uda – poczułam chłód. Było mi zimno, strasznie zimno. Jesień – znienawidzona przeze mnie pora roku. Mimo wszystko wciąż wyglądałam przez nieco brudne okno.
   Zobaczyłam parę ludzi, starszych ludzi idących ze sobą za rękę pod czerwonym parasolem. Przyszła do mnie myśl, „czy to jest miłość”? W końcu ci staruszkowie wyraźnie mają za sobą wiele lat wspólnego życia, a jednak trzymają się za rękę idąc ulicą. Szybko jednak przyszła inna myśl, bardziej prawdopodobna w moim mniemaniu – zwykłe przywiązanie, nie mające nic wspólnego z miłością, być może i obowiązek, a trzymanie się za rękę, cóż... Nawet u starszych ludzi jest coś takiego co jest „na pokaz”, żeby sąsiadki widziały, żeby ludzie widzieli.
   Zdecydowałam się zejść z parapetu. Udałam się do przedpokoju, w którym ubrałam buty, płaszcz i wyszłam, mimo ulewnie padającego deszczu. Szłam przed siebie bez żadnego, najmniejszego celu. Moje włosy z sekundy na sekundę bardziej ociekały deszczem. Wciąż i wciąż szłam przed siebie, gdy w końcu poczułam, że na kogoś wpadłam. Nie powiedziałam nawet „przepraszam”, nie miałam najmniejszej na to ochoty. Uniosłam jedynie wzrok. Wysoki blondyn z niechlujnie ułożonymi około pięciocentymetrowymi włosami, niebieskimi oczami i oliwkową cerą – Jacek, osoba, którą widziałam dziś przez okno, osoba, którą darzę szczerą nienawiścią, osoba przez którą tak cierpiałam.
   Wytrzeszczył oczy, a ja spojrzałam na jego „idealną” dziewczynę podobną do Pameli Anderson, czyli całkowite moje przeciwieństwo. Ściskali się pod przeźroczystym parasolem. Och cóż za „cudowny” widok.
- Wiktoria? – wydukał.
- Nie, twój koszmar senny – warknęłam. – Szmat czasu nie sądzisz? Jak ci idzie wykorzystywanie kolejnej dziewczyny? Kolejna głupia, która nabiera się na twoje słodkie słówka? – Uniosłam brwi prychając.
Wyraźnie nie wiedział co powiedzieć, wyglądał jakby zabrakło mu języka w ustach. Przyjemny widok, nie powiem. Błądził dookoła wzrokiem. Gdzież się podział pewny siebie chłopak, którego niegdyś znałam? Dziewczyna otworzył usta. Może powinnam się zamknąć? Trzeba było nie wchodzić mi w drogę, zwłaszcza, gdy jestem w podłym nastroju.
- Nie, teraz jest inaczej – wyszeptał.
- Jasne – westchnęłam i zwróciłam się do dziewczyny: - Uciekaj od niego jak najdalej, jest dupkiem i tego nigdy nic nie zmieni.
- Wiktoria, ja ją kocham – oznajmił, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Oczywiście, tak samo jak i mnie i dziesiątki innych dziewczyn, które tak świńsko załatwiłeś. Kochasz... Jasne – warknęłam i wyminęłam „parę”.
Przyśpieszyłam krok. Spotkanie z nim nie było niczym przyjemnym. Spojrzeć na twarz kogoś kto zranił gorzej niż można by się spodziewać, ale sama tego chciałam... W końcu mogłam przejrzeć na oczy. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Byłam głupia, zauroczona jego słowami, które i tak były rzucane na wiatr.
   Usiadłam w końcu na przystanku autobusowym. Był pusty. Szyby w nim były pomazane sprayem. Dzieci, które dorwały zabawkę lubią znaczyć teren. Wzięłam kilka głębokich wdechów, czułam jak we mnie buzowało. Było mi szkoda tej dziewczyny, która zostaje przez niego wykorzystywana. Samo wspomnienie tego co przeszłam tak strasznie boli... Powiedział, że ją kocha, kolejne mydlenie oczu głupiej, łatwowiernej dziewczyny...
    „Kocham” czy to słowo jeszcze coś znaczy? Czy istnieje jeszcze uczucie mu odpowiadające? Czy istnieje coś takiego jak miłość? Nie, nie istnieje i nic nigdy nie zmieni mojego zdania...

____________________________

Tekst na pojedynek, ale, że nie wyszedł i nie miałam co z nim zrobić... Cóż kiepski bo kiepski, ale tam - oceniajcie

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plHydrominum najlepszy kredyt konsolidacyjny Podnośniki koszowe Wrocław