„Dziesięć przykazań Amelii” to historia zrezygnowanej i znużonej, samotnej kobiety po trzydziestce. Z jednej strony, historia pisana piórem niezwykle osobistym, bo bohaterka w swoich spostrzeżeniach na temat siebie i świata nie szczędzi ani gorzkich słów krytyki, ani intymnych wspomnień. Z drugiej natomiast strony, jest to – mimo elementu nadnaturalnej niezwykłości – jest to historia doskonale uniwersalna, bowiem, chcąc-nie chcąc, każdy człowiek może odnaleźć w sobie coś z Amelii, i to coś kluczowego. Ilu w końcu z nas tak naprawdę docenia to, co ma, zamiast sięgać po rzeczy niepotrzebne i ulotne? Ilu docenia rodzinę, zdrowie, możliwość pomagania innym, i w końcu, sam cud życia, zanim będzie za późno? Gdy poznajemy Amelię i jej świat z jej perspektywy, ukazuje się nam obraz kobiety nieszczęśliwej, bo nie posiadającej, swoim zdaniem, żadnych powodów do szczęścia. Nie potrafi dostrzec ani posiadanego przez siebie samą potencjału, ani skarbu w postaci kochającej rodziny i dobrego zdrowia. Spogląda zamiast tego w mętną dal, nie wiedząc tak naprawdę w poszukiwaniu czego, jeśli czegokolwiek, poza szukaniem w przyszłości swej na siłę zabarwianej na różowo przeszłości. Własny egzystencjalny bezwład blokuje jej drogę do szczęścia, które – jak się okazuje, jest do zdobycia, jeśli się przede wszystkim o siebie zawalczy. Amelia w końcu podejmuje się tej walki po otrzymaniu od losu szeregu zachęt i darów, pozwalających jej zrozumieć, co tak naprawdę jest w życiu istotne, a jej droga do tego zrozumienia jest, mimo nie tylko wzlotów, lecz także i upadków, opowieścią pełną dowcipu, pogody ducha i nieoczekiwanych, ale wciąż bardzo życiowych zdarzeń, a zarówno ona sama, jak i ludzie, których spotyka na swej drodze, to szereg wiarygodnych w odbiorze i autentycznych kreacji postaci, dzięki czemu lektura książki Anny Skrzyniarz jest nie tylko pożyteczna, ale też jak najbardziej porywająca i przyjemna.
Offline