Ogłoszenie

Prace nad zmianą domeny ruszyły.

Cytat na Grudzień

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa. - Paulo Coelho, "Czarownica z Portobello"

#1 2009-09-07 15:49:22

Aire

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/moderator_505.png

11186258
Skąd: ok. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-06-02
Posty: 530
Punktów :   
WWW

Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

[Kolejność przypadkowa:)]

Praca nr. 1

Byłam spóźniona, że masakra. W dodatku złamałam tipsa, ubrudziłam nowe szpilki (ładnie wyglądały z mundurkiem, a teraz są takie zasyfione, heh…), nie mogę znaleźć nowego błyszczyka i do tej pory ledwo obcykałam nazwę tej wiochy. Co ugryzło moją starą, żeby z przytulnych i pachnących żulami Kielc przenieść się do Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w jakiejś Walii (co to za syfiasty kraj?)!
I jeszcze mi wmawiają, że Walia to jakaś Wielka Trytania, czy coś. Co za debile, helo-oł. No i ten cały mundurek. Większy shit od grzywy Wodeckiego. No normalnie rozumiecie, że jak obcykałam, że się przeprowadzamy do tej całej Walii, co nie, no to strzeliłam focha i bulwersa. Aż sobie wtedy trzy tipsy złamałam i znowu musiałam leźć do kosmetyczki i wybulić te parę dych, no ale na szczęście miałam ulubione, zarąbiście białe kozaczki, bo bym normalnie zgon zaliczyła. Żal pe el.
No i ile do tej całej szkoły? No kurde czujecie, że tutaj się nie łazi pierwszego września do szkoły? Normalnie, jak to usłyszałam, to o mało co końcówki włosów by mi się nie rozdwoiły. Ale by była żenua, co nie?
No ale oki, znalazłam tę budę. Lol. Żal na całej linii i zero jakiegoś fajnego przystojniaczka na horyzoncie, no kurde, no ja nie wiem... Jeszcze wszyscy gadają w ogóle w jakimś shitowym języku, no czujecie?  No normalnie zgon. O mało co by mi Winterfresh z buzi nie wypadł, heh. Bosz, że też nie wzięłam MP3 z moimi ulubionymi utworami Feela, a tak to żal, co nie, bo muszę do kogoś zagadać, bo będzie siara. Lol. No ale wchodzę do sali gimnastycznej, bo jakiś shitowy apel ma być, czy coś, bo nie rozumiem niczego w tym jakimś języku. Gadają, jakby kluchy mieli w gębie, no sorry…
No to oki, patrzę, spoko lachon przede mną, możemy będziemy friendsami. Podchodzę, co nie, i tak palnęłam:
- Heh, no niezła zajawka, co nie, i w ogóle kurde tipsa złamałam, żaaaaal, ale wiesz, nie zaliczyłam zgona… A tak poza tym lubię Feela. To będziemy psiapsióły forever, co nie?
A ona coś do mnie w stylu: „Łat de fak?!”. No normalnie kurde tak na nią luknęłam, no bo co ona napitala, kurde.
- Ej no sorka, no ale o ci kaman? – zaczęłam, no bo jakąś psiapsiółkę muszę mieć, helo-oł. – No bo wiesz, powinnyśmy być psiapsiółkami, bo tak wyczytałam w horoskopie w tym, no… Bravo. No wiesz, spoko pisemko.
A ona spojrzała na mnie, jakbym kurde w jakimś obcym języku gadała. No sorry, w Walii polskiego nie znać? No taka trochę siara.
Na szczęście w odpowiednim momencie zobaczyłam moją koffaną krejzolkę, Elę! Bosz, ja normalnie w taki ryk na całą salę. Żal, debilki z nas, ale normalnie zarąbiście poplotkowałyśmy, hłeh, a ci na nas patrzyli w ogóle, jakieś cioty niewyżyte. No i wiecie, ja w brecht, Ela w brecht i no w ogóle loool. Ona też się tu przeprowadziła, no i wiecie, supcio, no bo sama tu nie będę, heh.
No i kurde megalol, bo się ten apel zaczął, masakrejszyn. Dyrektorka miała taką zrytą mordę, bez kitu, no normalnie my od razu w brecht, a ona się tak spojrzała, no to my miałyśmy taką fazę… Lol. No i coś tam paplała, po rusku lub innym jakiś języku, ja pitole… Normalnie tak napitalała, że się spociłam cała, no nie. No to pogrzebałam w torebce, co nie, no na szczęście miałam spox dezodorancik. No i skąd miałam wiedzieć, że koleś obok będzie miał zapałkę? No sorry, nikt normalny z podpaloną zapałką nie łazi.
No i wiecie, żeby sprawdzić, czy to odpowiedni dezodorant, to psiknęłam… No i akurat na tę zapałkę. I normalnie patrzę, a tu taka fala ognia, jak w cyrku!!! Normalnie zawał miałam, aż na Elę padłam! I w dodatku podpaliłam dyrektorkę! MASAKRA! Aż mi się włosy skołtuniły. A ta dyrektorka to też idiotka, darła się, jakby się paliło, czujecie?!
Potem wszystkich ewakuowano (heh, a kujony mówiły mi, że nie znam trudnych słów!) z budy, oczywiście ja z Elcią podrywałyśmy strażaków – mówię wam, jaki ciacha… Mrr… I wiecie co? Myślę, że ta szkoła będzie spoxik.


Praca nr. 2

„Has anybody told you, they'd give ut all up for you....?”
- Wyłącz to - warknęłam, kiedy moja siostra podkręciła głośność samochodowego radia.
- Jedziesz moim autem, słuchasz tego co ja - odpowiedziała i zaczęła wyć razem z Lemarem. Wrr...! Nie dość, że głos jej skacze jak na zepsutej taśmie magnetofonowej, to jeszcze śpiewa ten przeklęty utwór!
„Weren't you the one who said you're better off alone, didn't mama tell you that your heart would need a hooooooooome!”
- Chriss! Ucisz się chociaż!
- Sama się ucisz!
Wróć! Nie przedstawiłam się, nie napisałam gdzie jadę, nie powiedziałam gdzie jestem.
Carole Carys Dubois, siedząca w samochodzie swojej siostry - Christabelle Cassie Dubois - wysłuchująca zrzędzenia Lemara w drodze do Allerton High w Leeds. I trzymajcie mnie kochani, jeśli nie wywalę Chriss za drzwi jej własnego Proshe!
- Nie odzywaj się do mnie w szkole - odezwała się siostrzyczka - Gdyby ktoś zapytał o nazwisko, powiedz, że to zbieżność.
- Mhm, podobnie jest podwójne „C” w imieniu i data urodzenia, jasne.
O tak... Znam ją od miesiąca, a panna już działa mi na nerwy! Tak, poznałam własną siostrę miesiąc temu, fascynujące prawda? Do tego ledwie wczoraj przeprowadziłam się do Leeds i jestem w siódmym niebie, ponieważ już dziś zamierzam zacząć swoją edukację!
Nie, nie zamierzam i wcale nie zaczynam. A w każdym razie nie jest to początek moich nauk. Po prostu do tej pory uczyłam się na prywatnych lekcjach, nie miałam pojęcia o istnieniu Chriss, nie wiedziałam też, że moja matka nie jest moją matką!
Wrrrrróć!
Chrzanić moją przeszłość. Chrzanić słodkie życie w Paryżu. Chrzanić wydarzenia, które przeprowadziły mnie przez kanał z Clais do Dover. Chrzanić dawne życie. Czas zająć się tym, co jest. A jest okropny, zielony mundurek, siostra - zrzędliwa barbie, szkoła publiczna...
Wysiadłam z Porshe na parkingu przed sporym, oszklonym budynkiem. Matko jedyna, za co?!
Nie czekając na Christabelle przeszłam przez płytę parkingu, kierując się do wejścia, którego nie sposób było nie zauważyć. ALLERTON HIGH SCHOOL - biało na zielonym, tuż pod napisem   widniały okna stołówki, a kawałek dalej - wejście i ładujący się przez nie uczniowie. Wszyscy, umundurowani, jednakowi, mdli i gadający w tym cholernym Yorkshire.
- Chrissy! - dobiegło mnie wołanie, pisk w zasadzie, dziewczyny z platyną na głowie - Zmieniłaś fryzurę? Nie poznałam cię prawie!
- Nic mi na ten temat nie wiadomo, może dlatego, że jestem Carole? - mruknęłam i wyminęłam blondynkę.
- Żartujesz, Chriss!
- Christabelle stoi metr za tobą i jest wściekła, życzę miłego dnia - powiedziałam, kiedy moja siostrzyczka weszła do szkoły. Blondynka nie odezwała się więcej do mnie, odwróciła się do Chriss i zaczęła mówić strasznie szybko, tak, że mój oksfordzki angielski nie pozwalał na zrozumienie tego słownego potoku. Nie miałam zresztą ochoty na choćby odrobinę towarzystwa mojej sis, dlatego postanowiłam odszukać sekretariat, co wydawało się ponad moje siły. I tak zaczepiana przez znajomych drugiej panny Dubois, starałam się odnaleźć w tej cholernej dżungli - zabawne! Nawet kolory się zgadzały!
Kiedy po raz setny musiałam tłumaczyć, że jestem Carole, postanowiłam zapytać o drogę do sekretariatu. Nieco zmieszany szatyn, który mało na dzień dobry mnie nie obcałował był na tyle uprzejmy by zaprowadzić mnie pod same drzwi pokoju, na pożegnanie uścisnął mi dłoń i zapytał czy przypadkiem nie wiem gdzie też jest Chrissy.
- Nie. Udaję, że jej nie znam - rzuciłam nieco ironicznie i weszłam do sekretariatu.
Podobnie jak reszta szkoły miał przeszkloną ścianę zewnętrzną i przerażał niemal psychicznym odcieniem zieleni.
- Dzień dobry, nazywam się Carole Dubois... - zaczęłam, ale siedząca przy biurku sekretarka uciszyła mnie gestem i wskazała drzwi na przeciwległej ścianie z napisem „Ms. Sanders - dyrektor”
- Aha... Ok - powiedziałam bardziej do siebie i zapukałam do pomieszczenia.
Zza drzwi rozległo się rzeczowe „wejść!”, więc nacisnęłam na klamkę i znów przywitała mnie psychiczna zieleń.
- Panna Dubois? - zapytała babka w zielonej (?) garsonce i okularach o grubych, czarnych oprawkach.
- Tak - wykrztusiłam, nieco wybita wszechogarniającą zielenią.

***
Wizyta u dyrektor Sanders zajęła mi całą pierwszą godzinę lekcyjną, a niczego nie wniosła do mojego uczniowskiego życia. Dowiedziałam się jedynie, że moja przesłodzona (a zarazem wredna) siostra jest w przewodniczącą jakiegoś samorządu, że jest super pod każdym względem oraz, że Ms. Sanders ma nadzieję, iż pod względem nauki będę tak dobra jak siostra. Koniec końców dostałam plan zajęć i ruszyłam na lekcję o uroczej nazwie: psychologia społeczna. Nauczycielką była kobieta w okolicach czterdziestki, o włosach rudych i oczach, których koloru nie szło określić. W każdym razie to pani Hughes starała się prowadzić swoje lekcje w sposób żywiołowy (chyba mogę to tak nazwać?), niemal biegając po klasie i kierując do uczniów psychologiczne teorie w sposób niemal oskarzycielski.
- Dubois! Dysonans poznawczy! Czy ty wiesz, co to jest dysonans poznawczy?! No! Wiesz, czy nie?! Nie mamy całego dnia!
- Nie, nie wiem, pani profesor.
- No trzymajcie mnie, kochani! Jak ja mam lekcję prowadzić!

Język angielski.
- Jednakowoż tragedia Romea i Julii polegała na...
Tak, tak panie Andrews, a kremówka to jedno z najlepszych ciastek. Larry Andrews był... Na pierwszy rzut oka po prostu zarozumiałym, wykształconym dupkiem, o wyglądzie modela. I stąd zarozumiałość, choć w sumie to nieco żałosne...

Język francuski.
- Nie oczekuję, panno Dubois, że będzie panna tak dobra jak pani siostra, w końcu nie każdy rodzi się ze zdolnościami lingwistycznymi. Mam jednak nadzieję, że okaże pani choć trochę zainteresowania w stosunku do przedmiotu.
- Panie Craven, nie oczekuję od pana zrozumienia, ale spędziłam szesnaście lat w Paryżu...
I wtedy nastąpiła niezręczna cisza, po której Gregory Craven powrócił do prowadzenia lekcji.

Lunch, to nieodzowna część życia szkół średnich, jak się później dowiedziałam. Niemniej jednak po krótkiej wymianie zdań z nauczycielem francuskiego nie musiałam spędzać czasu samotnie siedząc w kącie. Szczęściem przestano mnie mylić z Chriss, ale jej znajomi byli po prostu mnie ciekawi, dlatego niemal siłą wciągnęli mnie do swojego grona i posadzili przy swoim stoliku. W gronie tym, był również szatyn, który zaprowadził mnie do sekretariatu i to właśnie on zaczął rozmowę.
- Jak szkoła? - tak... trzeba przyznać, że rozmowa zapowiadała się fascynująco.
- Powinieneś wiedzieć, uczysz się tu dłużej - mruknęłam i zajęłam się swoimi frytkami. Naprawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Chciałam tylko dotrwać do końca.
I udało się. Po kolejnych trzech godzinach lekcyjnych wyszłam przed szkołę, gdzie miałam czekać na Christę. Miałam, bo jak się okazało jej srebrne Porshe zniknęło z parkingu w tajemniczych okolicznościach, a z ciężkich, granatowych chmur zaczął padać deszcz. Wściekła zaczęłam kląć, co znów przywiało do mnie szatyna.
- Co się tak wściekasz? - zapytał z (zabójczym) uśmieszkiem.
- Chrissy mnie wystawiła! - wrzasnęłam.
- Spokojnie, poprosiła żebym cię odwiózł do domu - powiedział, wciąż mając jakiś dziwny zaciesz na twarzy.
- Mhm... Już widzę moją siostrę, proszącą o cokolwiek.
- Nieważne. Jedziesz, czy mokniesz?
Nie mając lepszego pomysłu przystałam na ten pomysł i powlekłam się do jego auta, a dziesięć minut później wściekła przemierzyłam korytarz wejściowy.
- Chriss! Zabiję cię! - wrzasnęłam, nie zwracając uwagi na siedzącą w salonie matkę.


Living in a house of cards,
Waiting for it all to fall.

Offline

 

#2 2009-09-07 19:17:29

Niebo

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/user_176.gif

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-28
Posty: 67

Re: Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

Pomysł
Różowa panienka kontra zaginiona bliźniaczka. Cóż, ten drugi powiewa nudą, pierwszy mógłby się wydać ciekawy.
Praca nr. 1 - 3
Praca nr. 2 - 1
Styl
Żaden nie jest powalający. Praca pierwsza to istna katorga. Tak, wiem, że autor stylizował to na tipsowego pustaka, jednak tego się czytać nie da. Co zaś się tyczy pracy drugiej... czytało się lepiej, znacznie lepiej. Gdybym jednak miała wypowiedzieć się o stylu autorki bez porównywania, to było raczej miernie. Rwana narracja, nierozbudowane opisy. Narracja pierwszoosobowa jest jedną z tych, w która pozwala na naprawdę wiele, jeśli chodzi o tę dziedzinę. Niestety, potencjał nie został wykorzystany. Dialogi też raczej ciekawe nie były. Ot, sobie po prostu urozmaicały myślnikami tekst.
Praca nr. 1 - 0,5
Praca nr. 2 - 2,5
Poprawność
W tekście pierwszym trudno określić. W sumie w ogóle trudno tutaj cokolwiek porównać. Obydwa teksty cierpiały jeśli chodzi o zapis. Przecinki i zgubione ogonki.
Praca nr. 1 - 2
Praca nr. 2 - 2
Realizacja tematu
Bez zastrzeżeń.
Praca nr. 1 - 2
Praca nr. 2 - 2
Ogólne wrażenie
Cóż, dobrze nie jest. Stanowczo nie. Jak już mówiłam, pomysł lepszy był w pierwszej, jednak wykonanie... W zwarciu porównawczym bezsprzecznie tekst drugi bije go na głowę.
Praca nr. 1 - 0,5
Praca nr. 2 - 4,5

Podsumowując
Praca nr. 1 - 8
Praca nr. 2 - 12
Realizacja tematu i poprawność w sposób wyraźny nabijają punkty.

Offline

 

#3 2009-09-07 22:02:52

whyou.

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

Skąd: stąd.
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 280
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

Pomysł.
Bliźniaczka w nowej szkole, którą każdy myli z jej siostrą? Potem na horyzoncie pojawia się szatyn, któremu prawdopodobnie spodobała się nowa koleżanka? W zasadzie mogę rzec, że oklepane. hm.
Blondynka. Złamane tipsy. Te obrzydliwe słownictwo. Co jak co, ale w opowiadaniach tego jeszcze nie spotkałam. Na szczęście.
Praca nr. 1 - 2,5
Praca nr. 2 - 1,5

Styl.
Boże, nie. To, co przeżywałam czytając pracę nr. 1 było straszne. Osobiście nie toleruję takiego słowa jak: "heh". Może być "hm", "hehe", już nawet te "hel-oł", ale nie "heh". Były słowa, które niezmiernie się powtarzały. Braki przecinków. Jakoś dziwacznie ułożone zdania. I chaos. Jeden ogromny chaos. W pewnym momencie tak się pogubiłam, że musiałam przeczytać fragment jeszcze raz, by zrozumieć co autor tam napisał.
Pracę nr. 2 czytało się milej. Nie dlatego, że słownictwo było inne, niż w pracy nr. 1, ale dlatego, że to wszystko było jakieś takie... ułożone, przyjemniejsze. Brakowało mi ogonków (co również tyczy się p. nr. 1). Odnalazłam powtórzenie, jak: Nie mając lepszego pomysłu przystałam na ten pomysł.... No, ale co tam. Lepsza druga praca.
Praca nr. 1 - 0,5
Praca nr. 2 - 2,5

Poprawność.
Hm, bardzo lubię narrację pierwszoosobową, ale obydwie prace były kiepskie pod tym względem. Wyżej już wspomniałam o błędach, a przynajmniej niektórych. W sumie tyle.
Praca nr. 1 - 1,5
Praca nr. 2 - 2,5


Realizacja tematu.
W zasadzie to nie mnie oceniać realizację, bo nie ja ustalałam warunki. Wracając do owych warunków... Sądzę, że każdy wywiązał się z danego mu zadania.
Jest pierwszy dzień? Jest. Wlk. Brytania? Jest. Umundurowanie? też.
Praca nr. 1 - 2
Praca nr. 2 - 2


Ogólne wrażenie.
Ogólnie uważam, że druga praca jest ewidentnie lepsza. Jednak, gdybym miała pisać o dwóch pracach jako jedno dzieło, powiedziałabym, że nie był tam za wysoki poziom. Myślałam, że będzie lepiej. Szczególnie po osobach, które brały udział w pojedynku. W tekście pierwszym zmarnowany został pomysł, a w drugim ubogie opisy. A szkoda.
Praca nr. 1 - 1
Praca nr. 2 - 4


Łącznie:
Praca nr. 1 - 7,5
Praca nr. 2 - 12,5


Nie chciałam nikogo urazić.

Ostatnio edytowany przez whyou. (2009-09-08 15:33:41)


. książka powinna być ciężka, bo w niej jest przecież cały świat .

! najbardziej niewdzięczny cham, jakiego znam, to ja sam !

Offline

 

#4 2009-09-08 16:37:25

 akejszon

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

2662062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-06-26
Posty: 433
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

Pomysł
Żaden pomysł nie powala i nie jest specjalnie oryginalny, ale uczennice jeżdzące porszakami... Ja już wolę białe kozaczki
jeden- 3
dwa- 1
Styl
Żaden z autorów niczym specjalnie nie podpadł, dlatego po równo
jeden- 1,5
dwa- 1,5
Poprawność
Obie prace poprawne. Oczywiście, w pierwszej są dość rażące błędy, ale to wynika z konwencji, więc nie mam prawa się czepiać.
jeden- 2
dwa- 2
Realizacja tematu
jeden- 2
dwa- 2
Ogólne wrażenie
Zdecydowanie pierwsza praca. Druga dosyć przynudnawa i nie wybaczę uczennic w porshe.
jeden- 4
dwa- 1

Razem
jeden- 12,5
dwa- 7,5

edit: słorry >.<, już poprawiłam

Ostatnio edytowany przez akejszon (2009-09-09 20:38:53)


Come to the dark side... we have cookies!

Offline

 

#5 2009-09-08 22:38:47

whyou.

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

Skąd: stąd.
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 280
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

Akejszon, źle podliczyłaś punkty. Praca nr. 1 - 12.5, a nr. 2 - 7.5 . Wtedy wyjdzie 20, jak powinno, a nie 16.

Ps. nie wiem czy można tutaj w ten sposób się udzielać. Jeżeli nie, to usuńcie mój post. Zwróciłam uwagę, ponieważ trzeba być dokładnym.


. książka powinna być ciężka, bo w niej jest przecież cały świat .

! najbardziej niewdzięczny cham, jakiego znam, to ja sam !

Offline

 

#6 2009-09-11 20:04:39

Befka

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/user_176.gif

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 32
Punktów :   

Re: Wyzwanie nr. 1 Markus vs. Czarlajna

Tekst 1/Tekst 2

1.Pomysł – 2/2
2.Styl – 0/3
3.Poprawność – 2/2 choć w pierwszym trudno to ocenić…
4.Realizacja tematu – 2/2
5. Ogólne wrażenie – 0/5

Łącznie: 6/14

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl