Ogłoszenie

Prace nad zmianą domeny ruszyły.

Cytat na Grudzień

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa. - Paulo Coelho, "Czarownica z Portobello"

#1 2009-11-09 15:35:10

Aire

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/moderator_505.png

11186258
Skąd: ok. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-06-02
Posty: 530
Punktów :   
WWW

Wyzwanie nr. 5 Czarlajna vs. Whyou.

[Kolejnośc tradycyjnie przypadkowa]

Praca nr.1
    Nienawidzę go! Z jakiej racji może mi rozkazywać, skoro nawet nie podpisał praw rodzicielskich?! Nie ma prawa tak do mnie mówić!
    Nie usłyszałam ostatnich rozkazów, bym wróciła z powrotem do domu. Biegiem ruszyłam w stronę parku, chcąc zapomnieć o tym mężczyźnie. Chcąc zapomnieć o tym, że i tak będę musiała do niego wrócić. W końcu tam mieszkam... Nie! Nie muszę wracać! Powinnam uciec! Być tam, gdzie go nie będzie. Gdzieś daleko, gdzie będę mogła spełnić moje wszystkie marzenia. Na końcu świata!
    Opamiętałam się, gdy usłyszałam pochrapywanie śpiącego na chodniku pijaka. Ocknięta już całkowicie, przestałam biec. Powolnym krokiem przemierzałam nocne alejki niedużego parku. Liście zaczęły opadać już z drzew i sądzę, że gdyby było jasno na pewno widziałabym te przepiękne prześcieradło kolorów. Niestety mój wzrok był ograniczony do kilku metrów przede mną. Zauważałam tylko rysy krzaków i kamieni. Wszystko ogólnie było takie obce. Niby tu jest, ale tak naprawdę tego nie ma, bo tego nie widzę. Ale przecież oczy kłamią. A noce są koszmarne i straszne. Powinnam już wracać. Jest zimno.
    Zatrzymałam się niemal od razu. Z początku dlatego, że chciałam się odwrócić i odejść, ale teraz dlatego, że w oddali zauważyłam jakąś postać. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że ta osoba... strasznie szybko się ruszała! W różne strony. Raz do góry (!), raz w bok, a nawet do przodu. Jakby przed kimś lub czymś uciekała.
    Intuicja mi podpowiadała, że dzieje się tam coś złego, a ja, jako dobry obywatel tego państwa powinnam powiadomić policję. Jednak rozum mówił mi co innego: zwiewaj!
    Tak też postanowiłam uczynić. Zrobiłam więc jeden, powolny krok do tyłu. Niechcący nadepnęłam na patyk. I pewnie bym się tym nie przejęła, gdyby nie fakt, że postać, która dotychczas była tyłem do mnie, nagle się odwróciła. Nie jestem w stanie ocenić czy patrzyła z zaciekawieniem, zdziwieniem, a może zdenerwowaniem. Po prostu spoglądała.
    Opanowałam drżący oddech, odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam biegiem. Nie wiem czy faktycznie na mnie patrzyła czy nie. Zresztą nie obchodzi mnie to. Chcę być już w domu. Nawet jeżeli będę musiała ujrzeć twarz ojczyma. Po prostu muszę się tam znaleźć. Odnalazłam w sobie jeszcze więcej sił niż poprzednio i przyspieszyłam. Czułam, że cisza, która mnie otoczyła jest dziwnie głucha.
    Nagle, choćby z góry, pojawił się przede mną jakiś człowiek. Zatrzymałam się mimowolnie i odwróciłam głowę, chcąc zobaczyć czy druga droga ucieczki jest wolna. Niestety tam również nie odnalazłam pomocy – podchodził do mnie jakiś drugi człowiek. Nie umiałam opanować strachu.
    – Co robisz o tak późnej porze sama w parku? – Ton, jakim wypowiedział te słowa jeszcze bardziej sprawił, że strach się powiększył. Czułam, jak moje tętno przyspiesza, a serce wyskoczy zaraz z klatki piersiowej.
    Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.
    – W nocy jest bardzo niebezpiecznie – powiedział z naganą, jakby chciał mnie nauczyć, że zabawka służy do zabawy, a nie do bicia koleżanek.
    Poprawił długi płaszcz, jeszcze raz się przyjrzał, po czym uśmiechnął chytrze. Gdy zrobił jeden krok w moją stronę, mężczyzna stojący za mną, odparł:
    – Przestań. Dokończy to, co zaczęliśmy.
    – Gdzie ci się tak spieszy? I tak przegrasz.
Wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu i przyspieszył kroku. Gdy był już na tyle blisko, że mogłabym sięgnąć do niego dłonią, usłyszałam prychnięcie jego rywala, po czym poczułam podmuch wiatru. Nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, mężczyzna rzucił się na niego z ogromną szybkością. Wyskoczyli na chwilę do góry. Niestety nie dostrzegłam co się dokładnie wydarzyło. Jedynie to, że ten który go zaatakował upadł na ziemię, ale tego w płaszczu nigdzie nie zauważałam. Może uciekł? Nie, to ja powinnam uciekać.
    Gdy prawie zrobiłam krok do przodu, poczułam oddech na głowie. Nie odwróciłam się, bo wiedziałam, że stoi za mną i na coś czeka.
    W ogóle nie odważyłam się na jakikolwiek ruch. Po prostu stałam jak sparaliżowana, wiedząc, że na pewno mnie zabije. Pewnie wbije mi nóż w plecy i zostawi, bym się wykrwawiła. Albo – co gorsza – mnie zgwałci, wolno zamorduje i odejdzie. A jego nieprzytomny kolega nie zdąży nic zrobić. Gdy podniósł rękę i delikatnie odsłonił mi szyję, drgnęłam zdziwiona. Czułam, że jego oddech jest coraz szybszy. Czułam, że wielkimi krokami zbliżam się do śmierci.
    Nagle przeleciał koniuszkami palców po moim ramieniu aż do ucha, jakby coś sprawdzał. Jakby chciał się upewnić, że ma właśnie przed sobą szyję, która mu nie ucieknie. Kątem oka zobaczyłam jak jego kolega podnosi trochę głowę i na nas spogląda. W oczach miał smutek, jak i przegranie. Wiedziałam, że to oznacza coś złego. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Ale nie wiedziałam co.
    Krzyknąć!
    Boże, przecież ja nie chcę umierać! Mam jeszcze tyle do zrobienia! Muszę krzyknąć.
    Otworzyłam nawet usta. Naprawdę chciałam to zrobić! Uniemożliwił mi to jednak ruch, jaki uczyniła ta postać za mną. Chwyciła mnie nagle za rękę, mocno pociągnęła i przybliżyła do siebie. Potem... Potem to już wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie jestem w stanie pojąć tego moim małym i ograniczonym rozumem. Zdążyłam tylko otworzyć szerzej oczy ze zdziwienia, bo ból, jaki poczułam był niewyobrażalny. Zaczął się od szyi. To coś mnie ugryzło! Tak normalnie, perfidnie i bezczelnie, jakby zaczynało właśnie jeść kotleta. Po prostu wbiło mi zęby w szyję. I ssało.
    Czułam to!
    Czułam to wszystko! Czułam jak krew szybko pulsuje i jak ją tracę. Jakby wypływała mi litrami i nigdy nie zamierzała powrócić. Do tego te cholerne zimno. Ten mróz... taki przeszkadzający i niezwykle nasilony. Przez chwilę myślałam, że zaczął padać śnieg. Nie. Ja nie myślałam. Nie umiałam. Nie byłam w stanie! Wszystko dziwnie się kotłowało i mieszało. Ziemia zrobiła się nagle miękka, a kolana wydawały się, jakby były z waty cukrowej.
    Przez cały czas czułam to, że tracę siłę. Moją krew.
    A nie chciałam czuć. Wolałabym umrzeć. Wszystko bym chciała, byleby już nie odczuwać tego bólu! Tego ukłucia i świadomości, że moja śmierć będzie powolna i straszna. Że będę cierpieć. Ale ja nie chcę! Błagam, przestań już! Rozrywasz mnie od środka!
    – Dość...! Zab... ijesz... ą!
Zamknij się! Dlaczego tak głośno ten ktoś krzyknął? Dlaczego jeszcze bardziej chce bym cierpiała? Nie mógł tego zwyczajnie powiedzieć? I dlaczego nie mogę upaść? Ja chcę upaść! Chcę już odejść. To coś podtrzymuje mnie przy świadomości i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, że najchętniej to poszłabym spać.
    – Już wystarczy!
I nagle poczułam ulgę. Taką niemożliwą, wręcz odstraszającą. Nie czułam już w ciele obcego ciała, nie czułam wypływającej krwi i nie czułam tego bólu. Niezwykła cisza. Czy ja umieram?
    Gdybym umierała, to nie czułabym jak upadam na zimny beton. Mimo to mam wrażenie, że jestem martwa. Nie mam władzy nad ciałem i jestem wyczerpana. Nie umiem nawet myśleć. Zmęczenie odebrało mi wszystko. Ten wampir to zrobił.

    Otworzyłam powoli oczy.
    Nie, zamknęłam.
    Zaraz jednak znowu podniosłam ciężkie powieki. A przynajmniej próbowałam. Dopiero po kilku próbach udało mi się to na tyle, bym mogła powiedzieć, że coś widzę. Coś, bo ta mgła przysłaniająca me źrenice okropnie mi przeszkadzała. Wszystko w ogóle było jakieś zamazane. No, ale dobra. Trzeba ruszyć dupsko z asfaltu i wrócić do domu. Oparłam się więc rękoma i powoli wstałam. Ledwo utrzymując się na nogach, chwyciłam się za piekącą głowę. Gdy przeleciało przeze mnie uczucie z tamtej chwili, krzyknęłam i upadłam na kolana. Miałam wrażenie, że szyja zaraz mi eksploduje! Że wybuchnę resztką krwi!
    Zaciskając zęby, by ponownie się nie wydrzeć, podniosłam się na równe nogi. Chwilę postałam, by ocenić czy będę w stanie iść, po czym zrobiłam krok do przodu. Wyszedł mi całkiem zgrabnie. Zrobiłam drugi. Potem kolejny i kolejny. Udało się. Umiem chodzić!
    Delikatnie przyłożyłam dłoń do rany na szyi. Krew zdążyła mi już skrzepnąć, co oznaczało, że musiałam długo leżeć nieprzytomna. Ale rana tak, jak bolała, tak boli dalej.
    Wciągnęłam powietrze. Ważne, że żyję. Zgłoszę się na policję, opowiem całą historię, poczekam aż przestaną się śmiać i wyjdę z komisariatu. Tak, to będą moje pierwsze kroki, jakie uczynię po porządnym odespaniu straconej krwi. Ach, zjem jeszcze czekoladę. Dużo czekolady!
    Minęłam – już nieśpiącego – pijaka i skręciłam w lewo. Usłyszałam jeszcze jakiś mamrot, typu: „w końcu cię dopadli”, bo potem już nic.
    Chyba umarłam?

Praca nr. 2

„Zostałam Ugryziona!”

Hiszpania, Alcossebre - 13 czerwiec 2008 r.

Drogi pamiętniku,

Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Ba! Nie wiem jakim cudem udało mi się uciec! Cała droga do apartamentu jest jedną, wielką rozmytą plamą! A co było przedtem...?
Cholera jasna! Co było przedtem?! Przecież musiało coś być!

Trzasnęłam zeszytem o miękką powierzchnię łóżka, sama zaś poderwałam się na równe nogi i zaczęłam przemierzać pokój, rzucając wściekłe spojrzenie ściennemu zegarowi. Drewniany, toczony zegar tykał tak przeraźliwie głośno! A kiedy sekundnik „uderzył” o dwunastkę rozległo się melodyczne bicie dzwonów za oknem. Jeden z kościołów obwieszczał godzinę dwunastą, więc zaczął się nowy dzień. A ja wciąż nie wiem co było wczoraj... Co zdarzyło się kilka godzin temu.
Znów usiadłam na łóżku, tym razem na krawędzi, patrząc na swoje lustrzane odbicie. Przechyliłam głowę w prawo, a włosy ześliznęły mi się z ramienia i odsłoniły dwie, raczej drobne rany. Co to, do cholery jest?! Przejechałam palcami po skaleczeniu i aż syknęłam, kiedy opuszki zetknęły się z rozdartą tkanką.
Nie, nie była rozdarta... Raczej... Przekłuta.

Hiszpania, Alcossebre - 14 czerwiec 2008 r.

Zostałam ugryziona, ale nie pamiętam by zaatakowało mnie jakieś zwierze. Moje wspomnienia z wczorajszego wieczoru ograniczają się do samotnego spaceru wąskimi alejkami Alcossebre.
  - ech... spokojnie wszystko przeanalizuj, na pewno pamiętasz coś więcej! Musiało coś być! -      Było raczej ciemno. Tylko żółte, okienne światła rozjaśniały drogę wijącą się przede mną. Miałam sandały, które ślizgały się po kocich łbach, powietrze przesycone było zapachem morza wymieszanego z charakterystyczną wonią paelli. Alejki były puste, ludzie woleli siedzieć w domach i knajpkach... A ja wciąż parłam przed siebie. Nie wiem, czy już wtedy zmierzałam do apartamentu, czy po prostu chciałam się przejść, zanim położę się spać.
Ech... To wcale nie jest takie proste! Wciąż nie pamiętam skąd ta dziwna rana!
Dalej... Co było dalej?! …  Doszłam do portu, przedzierając się przez skupisko straganów... Nie... Nie udało mi się dojść do portu!

***
Sen długo nie chciał przyjść, a kiedy nadszedł był niespokojny i męczący. Przed oczami miałam niewyraźny zarys męskiej sylwetki, który po sekundzie rozmywał się zupełnie, a na jego miejscu pojawiła się twarz. Blada, idealna, jakby wyrzeźbiona.
Od tej cudownej twarzy dzielą mnie zaledwie milimetry, zaś mój umysł nie może skupić się na niczym innym.
Przybliżył się jeszcze, tak, że mogłam zajrzeć w czeluści jego bezdennych, czarnych tęczówek.
Pochylił twarz nad moją, czułam jego zimny oddech na policzkach, rozpływający się w gorącym hiszpańskim powietrzu. Umysł miałam zamroczony, rozsądek próbował jeszcze wypłynąć na powierzchnię, ale te oczy... Jakby przyporządkowywały sobie moje zmysły, myśli.
Samodzielne myślenie odpłynęło w zakamarki umysłu. Wszystko sprowadzało się do jego twarzy i chłodnych ust, sunących w dół mojego policzka.
Bezwładność.
Nie mogłam się wyrwać. Ale czy chciałam?
Nie, nie na początku.
Usta nad obojczykiem, a potem coś jeszcze.  Ukłucie jakby i ból okrutny. Przywarłam do niego, oplótłszy go ramionami. Czy to ze strachu? - nie wiem.
Myśli wciąż były nie moje.
Uścisk osłabł. Dłonie zsunęły się na jego ramiona. Stałam przyparta do muru i jestem pewna, że gdyby nie ściana za mną - straciłabym równowagę.
Znów miałam jego twarz przed sobą. Usta wygięte w ironicznym uśmiechu zbliżyły się do moich. Czułam ich słodki chłód.
Delikatny pocałunek na pożegnanie. I już go nie było.
Osunęłam się w dół muru, balansując na granicy świadomości, walcząc z ciemnością, która pojawiła się na krawędzi wzroku. I...

Znów siedziałam na łóżku. Wyprostowana jak struna, spocona i rozdygotana. Przyłożyłam dłoń do szyi - ugryzienie nadal było na swoim miejscu. Przejechałam opuszkami palców po ustach, jakbym nadal czuła na nich pocałunek. To nie był sen, a ja nie potrafiłam określić czy to, co się zdarzyło było złe. Po prostu się stało, jak tysiące innych spraw na świecie. Owszem, było nierealne, ale najwidoczniej i takie rzeczy muszą mieć swoje miejsce, a my, zwykli śmiertelnicy musimy je zaakceptować.


Living in a house of cards,
Waiting for it all to fall.

Offline

 

#2 2009-11-09 18:56:41

 akejszon

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/vipn_118.png

2662062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-06-26
Posty: 433
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 5 Czarlajna vs. Whyou.

Pomysł:
Praca 1.- 1
Praca 2.- 3
Styl:
Praca 1.- 2
Praca 2.- 1
Poprawność:
Praca 1.-3
Praca 2.- 1
Realizacja tematu: - 4
Praca 1.- 2
Praca 2.- 2
Ogólne wrażenie: - 5
Praca 1.- 4
Praca 2.- 1

Łącznie:
Praca 1.-12
Praca 2.-8

A teraz uzasadnienie. Po pierwsze pomysł, praca 1 raczej się nie wybija pod tym względem- park nocą, zły ojczym i dziewczyna, która przypadkowo natyka się na walkę wampirów... No, to po prostu taki dosyć sztampowy zestaw. Natomiast pomysł z pracy 2 całkiem interesujący, niestety potencjał całkowicie niewykorzystany.
Jeśli chodzi o styl żadna praca nie była idealna, ale praca 1 jest jednak lepsza, mimo że dosyć chaotyczna. Zawiera kilka ciekawych i zabawnych opisów. Jeśli pracę 1 nazwałam chaotyczną, to nie mam określenia na pracę 2. Do głowy przychodzi mi tylko super-hiper-mega-chaotyczna. I jeszcze to okropne zakończenie "Owszem, było nierealne, ale najwidoczniej i takie rzeczy muszą mieć swoje miejsce, a my, zwykli śmiertelnicy musimy je zaakceptować". Kto w momencie uświadomienia sobie, ze został pogryziony przez wampira miewa takie pseudofilozoficzne rozważania?
Poprawność w obu przypadkach średnia. W pierwszej pracy znalazłam błędy typowo językowe, ale w drugiej to już w ogóle. Początek zaczyna się jak wpis do pamiętnika, a dalej jest "Trzasnęłam zeszytem o miękką powierzchnię łóżka...", ale jeszcze dalsza część znowu zaczyna się datą. Coś chyba jest nie tak, pomijając nawet syndrom wielokropka, który niekoniecznie musi razić.

A wrażenie ogólne wyszło na korzyść pracy 1 po zsumowaniu wszystkich punktów.

Edit: Bo jak przeczytałam sobie, to co napisałam, to wyszło mi strasznie niemile. A ja na prawdę nie uważam, że było tak beznadziejnie, jak możnaby wywnioskować z mojej oceny. Po prostu wypisałam błędy, ale pominęłam plusy. Dlatego teraz będą plusy.
Pierwszą pracę bardzo przyjemnie się czytało i podobał mi się sposób pisania- bardzo osobisty i łatwo wczuć się w przeżycia bohaterki. Byłam w stanie łatwo sobie wyobrazić jej strach, jej wściekłość, dezorientację i ból.
W drugiej pracy na wielką pochwałę zasługuje sam pomysł przeskakiwania z przyszłości w przeszłość i stopniowe odkrywanie wydarzeń. Podobał mi się namiętny (omg, nie wierzę, że tak to napisałam), czy może lepiej erotyczny nastrój przy ugryzieniu.

Ostatnio edytowany przez akejszon (2009-11-09 19:28:09)


Come to the dark side... we have cookies!

Offline

 

#3 2009-11-14 15:55:50

Elena_1997

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/grafik_2_879.gif

Zarejestrowany: 2009-11-13
Posty: 29
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 5 Czarlajna vs. Whyou.

Pomysł:
Praca 1.- 2
Praca 2.- 2
Styl:
Praca 1.- 1
Praca 2.- 3
Poprawność:
Praca 1.- 3
Praca 2.- 1
Realizacja tematu:
Praca 1.- 2
Praca 2.- 2
Ogólne wrażenie:
Praca 1.- 3
Praca 2.- 1

Łącznie:
Praca 1.- 11
Praca 2.- 9

Pod względem pomysłu obie prace bardzo mi się podobały. W pierwszym fajne było to, że biedna dziewczyna natyka się na dwóch wściekłych wampirów, a w drugim podobała mi się oryginalność Rzadko się zdarza w jakiejś książce czy coś, żeby ofiara nie mogła sobie przypomnieć Co do stylu to zgodzę się z akejszon Obie prace dość chaotyczne, ale jednak pod tym względem bardziej spodobała mi się praca nr 2 W 1 pracy nie doszukałam się większych błędów, natomiast w 2 pracy było ich parę... Pod względem tematu obie prace spełniają kryteria. Ogólnie bardziej podobała mi się praca nr. 1


Vickie: A ty, dlaczego nie masz dziewczyny? Jesteś spoko i strasznie seksowny.
Damon: Wiem.
Vickie: Nie chciałbyś być zakochany?
Damon: Byłem kiedyś. To bolesne, bezcelowe i przereklamowane.http://republika.pl/blog_mq_4744687/7251396/tr/vampire-diaries-1.jpg

Offline

 

#4 2009-11-21 19:28:40

Monima

http://www.przemo.org/phpBB2/forum/files/user_176.gif

11450970
Skąd: Ciechanów
Zarejestrowany: 2009-10-10
Posty: 56
Punktów :   
WWW

Re: Wyzwanie nr. 5 Czarlajna vs. Whyou.

Pomysł - 4
Praca 1 - 3
Praca 2 - 1
Styl – 3
Praca 1 - 2
Praca 2 - 1
Poprawność - 4
Praca 1 - 2
Praca 2 - 2
Realizacja tematu - 4
Praca 1 – 2,5
Praca 2 – 1,5
Ogólne wrażenie - 5
Praca 1 – 3,5
Praca 2 – 1,5
Łącznie 20 punktów.
Praca 1 - 13
Praca 2 – 7


Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plstomatolog Szczecin śmieszne dowcipy Studia podyplomowe